Dbanie o swoje samopoczucie i rozwój osobisty są niezwykle pożądane i ważne. Z jakiegoś powodu dbanie o urodę lub przykładanie wagi do wyglądu uważane jest za próżność. Dbałość o strefę fizyczną jest jest tak samo ważna jak dbałość o sferę psychiczną. Ja staram się dbać o swoje ciało nie tylko na co dzień ale także w trakcie podróży, nawet tych krótkich.
Dosyć długo zajęło mi zrozumienie, że podróże to nie bieganie z jednego miejsca do drugiego z językiem na wierzchu, odwiedzenie każdej atrakcji na ostatkach sił i jedzenie w pośpiechu. Podróże mają przynosić nam radość i odpoczynek nie tylko mentalny, ale też i fizyczny. W czasie każdych wypadów, nawet tych weekendowych i bardzo intensywnych zawsze staram się znaleźć chwilę dla siebie. Chwilę dla siebie i dla mojego ciała, które nie oszukujmy się przechodzi sporo w trakcie lotu samolotem, zmiany klimatu czy strefy czasowej. Nauczyłam się dbać o swoje ciało podróżując i nauczyłam się znajdować na to czas bez żadnych wyrzutów sumienia. Nie był to łatwy proces, bo ja też długo uważałam, że nakładanie balsamu czy pomadki na usta jest domeną osób próżnych. Nigdy nie chciałam marnować czasu w podróży na takie czynności. Małymi krokami jednak zaczęłam zmieniać swoje przyzwyczajenia i przekonałam się, że im lepiej traktuję swoje ciało i dbam o nie to moje podróżowanie jest fajniejsze i przyjemniejsze. A wystarczy poświęcić kilka minut rano i wieczorem. To wszystko.
Do walizki zatem zawsze dokładam swoje 4 ulubione zestawy kosmetyków. Jeżeli mam tylko bagaż podręczny to przelewam je do mniejszych pojemniczków i wkładam do torebki foliowej. Są to produkty, które odkryłam już lata temu i które używam na co dzień. Sprawdziły się u mnie w 100% procentach i co najważniejsze doskonale dbają o moją skórę, cerę, włosy niezależnie od warunków klimatycznych. Nie używam produktów hotelowych, które nawet w tych 5-gwiazdkowych hotelach są słabej jakości. Wystarczy przeczytać skład hotelowych produktów, żeby zrozumieć, dlaczego nie warto je stosować. Szczególnie właśnie w podróży, kiedy powinniśmy wzmacniać ciało i skórę a nie je narażać. I nie ma w tym ani krzty próżności. Jest to zdrowe podejście do pielęgnacji i zdrowego wyglądu.
Coś dla ciała
W mojej walizce nie brakuje kosmetyków do pielęgnacji ciała. Zawsze zabieram ze sobą produkty firmy Body Shop. Jest to świetna firma, która swoje sklepy ma tak naprawdę na większości lotnisk. Zazwyczaj zatem kupuję produkty przed wylotem, więc nie muszę martwić się o ilość płynów w bagażu podręcznym. Body Shop oferuje też mini wersje swoich produktów, które dopasowane są do wymogów lotnisk i linii lotniczych. Z Body Shop zawsze zabieram jogurt lub balsam do ciała oraz krem do rąk. Firma ostatnio wypuściła nową serię ogórkową, która jest niezmiernie orzeźwiająca i wprost idealna na egzotyczne podróże do ciepłych krajów. Krem zawsze noszę ze sobą w plecaku czy torebce, a balsam stosuję wieczorem. Na co dzień używam także płyny do kąpieli, peelingi, mgiełki. Tak naprawdę produkty do kąpieli zabieram ze sobą na dłuższe wyjazdy, kiedy wiem, że moje chwile dla siebie będą znacznie dłuższe.
Body Shop cały czas organizuje promocje na swoje produkty i czasem można trafić na naprawdę dobre ceny. Można też robić zakupy w sklepie online 🙂
Małe co nieco dla włosów
Tak naprawdę podstawowym kosmetykiem, który zabieram ze sobą jest szampon i odżywka do włosów. Hotelowe szampony są wprost okropne i tylko przesuszają włosy. Już od kilku lat stosują produkty do włosów firmy Davines. Są to produkty w 100% naturalne i dostosowane do każdego rodzaju włosów. Kilka lat temu kupowałam szampony w drogeriach, ale nauczyłam się, że było to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Szampony z drogerii tak naprawdę niszczą i osłabiają włosy zamiast poprawiać ich kondycję. We włosy warto jest zainwestować i stosować kosmetyki profesjonalne. Na pierwszy rzut oka produkty firmy Davines mogą wydawać się drogie. W rzeczywistości tak nie jest, bo są one bardzo wydajne. Mały szampon starcza na 2 miesiące, a odżywka nawet na 4.
Ja przywiązuję dużą wagę do pielęgnacji włosów w podróży. Głównie dlatego, że woda w innych częściach świata może być bardzo twarda i osłabiać kondycję włosa. Warto jest zatem poświęcić chwilę rano lub wieczorem na porządną pielęgnację domową i zadbać o lśniące włosy.
Przyjemność dla cery
O cerę dbam z produktami firmy Mesoestetic. Jest to firma produkująca profesjonalne kosmetyki głównie do cery problematycznej. W podróż zabieram cały komplet i produkty nakładam rano i wieczorem. Zaczynam od mleczka oczyszczającego twarz, potem tonik i na koniec krem. Kosmetyki przelewam w mniejsze pojemniczki, bowiem firma nie zajmuje się produkcją mini wersji. Z Mesoestetic stosuję też krem z filtrem. Taki krem jest podstawą szczególnie kiedy podróżuję do ciepłych krajów.
2 minuty na make-up!
Na koniec już typowo babskie zajęcie czyli makijaż. W podróży nie przesadzam z makijażem i zazwyczaj stosuję minimum. Już od lat używam kosmetyków do makijażu firmy Bare Minerals. Produkty kupuję zawsze na lotniskach, bo są tam tańsze. Bare Minerals stosuję do robienia makijażu na co dzień. W podróż zabieram podkład w sztyfcie. Zajmuje on bardzo mało miejsca i jest bardzo łatwy w aplikacji. Jest też bardzo delikatny i nie tworzy efektu maski tylko nadaje ładny koloryt cerze. Z Bare Minerals polecam tak naprawdę wszystkie produkty makijażowe, bo jakość jest najwyższa.
—
Te produkty zabieram ze sobą w podróż ale często wracam ze znacznie większą kosmetyczką. Uwielbiam, bowiem testować i przywozić lokalne kosmetyki. Takie produkty są dla mnie świetną pamiątką. Pamiątki kosmetykowe przywiozłam na przykład z Islandii, gdzie kupiłam maseczki algowe. Z Marrakeszu przywiozłam olejek arganowy a z Izraela mydełko oliwkowe. Podróże to nie tylko plan zwiedzania, muzea, atrakcje, robienie zdjęć, to także te małe chwile i przyjemności tylko dla siebie 🙂
